♥
Os vencedores no amor são derrotados pelo amor.

wtorek, 10 czerwca 2014

odc. 2 - "agresywny gracz"

Z punktu widzenia Sergio:

Patrzę na swojego maleńkiego synka, a moje serce kocha ten widok. Junior wyciąga miniaturowe rączki w kierunku sufity, jak gdyby chciał go sięgnąć, obserwuje świat słodkimi, zaszklonymi oczkami. Dopiero co przestał płakać, jest jeszcze trochę rozdrażniony. Gładzę dzieciątko po brzuszku, które wczoraj razem z mamą opuściło klinikę "Sanitas La Maraleja". Waży dokładnie 3,2kg i stanowi prawdziwy okaz zdrowia. Nic dziwnego, to mój pierworodny - musi być silny jak tatuś. W przyszłości będzie równie sławny oraz podziwiany...
- Ziemia do Sergio! Już całkiem przestałeś kontaktować?
Blanca macha mi ręką przed oczami. No tak, przestałem skupiać się na rozmowie. Myślałem jednak, że odeszła dawno obrażona, powiedziałem jej przecież, że mowy nie ma o rezygnacji ze szkoły. Młoda ubzdurała sobie występowanie w reklamach, czy coś podobnego. Tysiąc myśli na minutę wpada tej dziewczynie do głowy. Niedawno odnosiła piłkarskie sukcesy w żeńskim składzie Sevilli, mnóstwo ludzi zazdrościło mi utalentowanej siostry. Przypuszczałem nawet, iż zacznie grać zawodowo, ale rozpoczęła niestety bezsensowną pogoń za modelingiem, wszystko zaprzepaszczając. Drugą Naomi Cambel nie została, na łaskę trenera też nie miała co liczyć. Ricardio nie przyjął ponownie Blanci. Skoro zmarnowała szansę zaistnienia w sporcie, niech teraz wykaże się intelektem, a od głupot trzyma z dala. Oczywiście buntownicza smarkula ani myśli mnie słuchać. Wzięła chyba sobie za punkt honoru podważanie mych decyzji.
- Skończ marudzić, czy Pilar przypadkiem cię nie wołała? - Rzucam nie spuszczając wzroku z Juniora.
Chica okrąża łóżeczko bratanka usiłując przechwycić moje spojrzenie.
- Słyszałeś chociaż co powiedziałam? Mógłbyś mnie nie ignorować?
- Mógłbym. - Syczę przez zaciśnięte zęby. - Jeżeli jednak sądzisz, że po wczorajszej nocnej eskapadzie padnę ci do stóp, jesteś w poważnym błędzie.
- Ja oczekuję tylko odrobiny zrozumienia! - Wybucha siedemnastolatka. - Jak ty byś się czuł w miejscu, gdzie wytykają cię palcami, uważają za kompletnego półgłówka oraz obsmarowują twoją szafkę szminką?!
- Ironizujesz. - Stwierdzam, lecz mina brunetki przekonałaby każdego niedowiarka. - Poważnie ktoś zrobił ci kawał? - Pytam wreszcie.
- Kawał? Laski z mojej klasy są zupełnie powalone, zazdroszczą mi sprawności bo same chociażby piłki kopnąć nie potrafią. Od pierwszej lekcji w-f'u mszczą się na mnie jakimiś idiotycznymi sposobami. Oszaleć można! - Coraz bardziej podnosi głos.
Upominam dziewczynę, by przy dziecku zachowywała ciszę po czym wzdycham głęboko. Oszaleć to prędzej mogę ja z nią.
- I jedynie przez parę kretynek mam szukać dla ciebie nowej szkoły? To jest najlepsze madryckie liceum. Masz lepsze obiekcje?
- Wolałabym najzwyklejsze, publiczne, nawet gdyby znajdywało się w szemranej dzielnicy. - Oświadcza wojowniczo, krzyżując ręce.
- Śnisz. Pójdę tam i oznajmię że jestem twoim bratem. Wtedy stuprocentowo zaczną darzyć cię większym szacunkiem.
- Ani mi się waż! Nie potrzebuję batalionu fałszywych przyjaciół, pragnących moim kosztem zdobyć tanią sławę!
- No to radź sobie sama. Pewnie zaraz pokażesz im, gdzie ich miejsce. - Nie potrafię ukryć rozbawienia. Dałbym głowę uciąć, iż naciągnęła mocno tę historię oraz próbuje ze wszystkich sił postawić na swoim.
- Nie widzisz człowieka w człowieku?! Jeżeli choć trochę...
- Dosyć. - Zakrywam dłonią usta krzyczącej Blanci. - Zachowuj się ciszej do cholery.
Sekundę później sprawdzam, czy nie wystraszyła wrzaskami noworodka.
- Zrozum wreszcie, że prędzej odeślę cię rodzicom niżeli pozwolę zrujnować sobie przyszłość. Braniem mnie na litość marnujesz jedynie czas i energię. - Tłumaczę głosem nieznoszącym sprzeciwów. - A właśnie, prawie bym zapomniał, masz bezterminowy zakaz wychodzenia wieczorami, w domu natomiast zjawiasz się przed dwudziestą, jasne?
Chica zaniemówiła. Dobrze, iż wzrokiem nie można zabić, inaczej padłbym już trupem. Ewidentnie chciała co nie co ugrać, nie przewidziała również mało korzystnego obrotu spraw. Może gdyby złość mi odrobinę zeszła, potraktowałbym siostrę łagodniej. Jednak wczoraj przeszła samą siebie...
Uciekła przekupiwszy wpierw ochroniarzy, więc ci nie pisnęli ani słówka o jej wybryku. Dopiero w środku nocy odkryłem z przerażeniem, że Blanci nigdzie nie ma. Bez chwili namysłu wyruszyłem na poszukiwania gówniary. Przeczesałem wszystkie kluby, nim zadzwoniła przyjaciółka mej siostrzyczki - Marisol i poinformowała łaskawie, iż ta została u niej na noc. Solidnie zjechałem obie panny, które pod presją przyznały się do balowania.
To rozwścieczyło mnie jak płachta byka. Zmierzając po siostrę ustaliłem nowy plan działania, dłużej tak być nie mogło.
Następnego dnia odbyłem poważną rozmowę z Cristiano, mój pomysł bardzo go zaskoczył... Nic dziwnego, poprosiłem przecież napastnika o coś, o co nigdy by nie podejrzewał. Sam byłem pełen obaw pytając Portugalczyka, czy pomoże mi zapanować nad Blancą. Podczas pierwszych dwóch minut nie zdołał wydusić ani słowa, kiedy jednak zaproponowałem kieliszek czegoś mocniejszego dla rozluźnienia i przy nim wyjawiłem swoje obawy dotyczące małolaty, zaczynał mnie powoli rozumieć.
- Przez ochroniarzy czuje się pozbawiona wolności. Muszę mieć na nią wzgląd, ale nie chcę by miała wrażenie, że ją kontroluję. To nas od siebie oddala... - rzekłem, błądząc wzrokiem oraz raz za razem dolewając nam alkoholu. - Nigdy bym sobie nie wybaczył, gdyby popełniła jakieś głupstwo.
- Współczuję ci, choć nie mam młodszej siostry. - Odparł Cris. - Jak dobrze pamiętam, dawniej Katia i Elma opiekowały się mną, a nie odwrotnie.
- Może Irina da wam córkę, pewnie wcześniej czy później sam doświadczysz tych katuszy.
- Oby nie. Jak dokładnie ma wyglądać moje zadanie? - Spytał.
Przeszedłem do rzeczy.
- Na początek zdobądź jej zaufanie. Blanca otworzy się tylko przed tym, komu naprawdę zaufa. Zacznie zdradzać swoje plany, jeżeli będą niepokojące, poinformujesz mnie o nich. Ja nie potrafię z niej czegokolwiek wyciągnąć, zwierza się jedynie Pilar, ale ta cholerna kobieca solidarność... - Westchnąłem. Szczerze powiedziawszy, oczekiwałem od ukochanej większego wsparcia.
- Tylko tyle?
- Cóż... Spałbym spokojniej wiedząc również, że przestała wagarować i nie odwiedza potajemnie szemranych miejsc. - Dodałem, a zaraz poczułem wyrzuty sumienia.
Jakim prawem oczekuję, iż najbardziej zapracowany piłkarz świata, kosztem swojego drogocennego wolnego czasu, zacznie szpiegować siedemnastolatkę? Jak gdyby nie miał nic ciekawszego do roboty. Kazałem przyjacielowi zapomnąć o tej prośbie, twierdząc, iż lepiej zrobię wynajmując detektywa.
- Nie ma mowy, pomogę ci bo od tego są kumple. Dlaczego jednak sądzisz, że właśnie mi się uda zdobyć zaufanie Blanci?
Chociaż reakcja Ronaldo mocno mnie zaskoczyła, nie zamierzałem wtedy snuć domysłów. Wierzyłem w przyzwoitość faceta, któremu powierzałem opiekę nad jedną z najważniejszych kobiet mego życia.
- Chica nawija ciągle o tobie, lubi cię - to widać gołym okiem.
- Skoro tak, nie mogłeś znaleźć lepszego kandydata. - Stwierdza Portugalczyk, uśmiechając się szeroko.
- Jakiego kurwa kandydata?! Nie urządzam castingu na jej narzeczonego!
- Spokojnie! Chciałem powiedzieć, że jestem odpowiednią osobą. Nie zamierzam tknąć Blanci, już ci to przysiągłem i słowa dotrzymam. - Przekonywał usilnie.
Byłem wystarczająco trzeźwy, aby wyryć w pamięci obietnicę dwudziestodziewięciolatka. Dałem się podejść z naiwnością skończonego kretyna... Wyjaśniliśmy sobie wszystko. Owa sytuacja nie miała potrwać długo, tuż po wakacjach rodzice zdecydowali bowiem, odesłać młodą do internatu. Uratowałaby ją jedynie poprawa zachowania.
Zawarliśmy między sobą swego rodzaju "pakt". W zamian za przypilnowanie Blanci, miałem być dozgonnym dłużnikiem Portugalczyka. Ustaliliśmy szczegóły planu oraz wersję, którą przedstawimy dziewczynie jeśli zacznie się czegoś domyślać. Na zakończenie przedstawiłem mu dość dokładny opis charakteru, przyzwyczajeń, małych obsesji siostry.
- Pozostaje jedno. - Oświadczył Cristiano po zamówieniu drugiej butelki whisky. - Wypić toast.

Z punktu widzenia Cristiano:

Mój przyjaciel zadecydował, że pora wcielić w życie pierwszą część planu. Miała ona polegać na zdobyciu przeze mnie zaufania Blanci. Sprawa wydaje się być banalnie prosta, jeżeli młoda faktycznie podziwia moją osobę i może nawet darzy gorętszym uczuciem. Zdążyłem ochłonąć od czasu naszego pierwszego spotkania, a przynajmniej takie roszczę nadzieje. Kiedy wiem już ile naprawdę dziewczyna ma lat oraz czyją jest siostrą, łatwiej będzie mi ujarzmić rządze.
Dziarskim krokiem zmierzam na kort. Jestem trochę spóźniony, pewnie wszyscy grają już w najlepsze. Uwielbiam tenis, Sergio na bank wybrał to miejsce, aby odpłacić mi częściowo za przysługę, którą obiecałem mu wyświadczyć.
Recepcjonista mruga do mnie porozumiewawczo, bywam tu tak często, iż nie muszę pokazywać personelowi miesięcznego karnetu.
Przechodzę przez charyzmatyczne drzwi i momentalnie zamieram... Blanca Ramos toczy zacięty bój z Antoniem - klubowym chłopcem na posyłki. Zaciekawiony, przypatruję im się chwilę. Hiszpan ewidentnie daje jej fory, łatwo idzie zauważyć, że siedemnastolatka nie grywa regularnie. Choć próbuje dać z siebie sto procent, popełnia podstawowe błędy w tenisie. Chętnie poduczyłbym ją tego i owego... Kiedy mój wzrok mimowolnie ogarnia jędrne ciało Chici, przełykam ślinę. Czuję przypływ adrenaliny, nieposkromiony instynkt znów daje o sobie znać. Przy każdym podskoku, króciutka sukienka odsłania znaczną część ud dziewczyny. Mam ochotę wymierzyć brunetce za to solidnego klapsa.
Ich starcie tymczasem dobiega końca, Antonio rozgrywa piłkę setową. Ku mojemu głębokiemu zdumieniu, Blanca demonstruje perfekcyjny crosscourt, czyli uderzenie piłki oraz skierowanie jej w poprzek kortu tak, że w locie przecina linię serwisową. A jednak posiada odrobinę umiejętności.
- Gra z tobą jest czystą przyjemnością. - Czaruje młody Hiszpan, po czym opuszcza wolno kort.
Biję brawo i zbliżam się do siostry kumpla.
- Kto będzie moją kolejną ofiarą? Ty? - Spytała Piękna, posyłając mi wyzywające spojrzenie.
- Nie dałaś biedakowi najmniejszych szans. - Nie zdradzam uśmiechem fałszu.
- Chciałbyś zagrać mecz za 1000eufds?
- W co ja się pakuję? - Wzdycham, chwytając rakietkę.
Pewna siebie przeciwniczka przegrywa już po pierwszym serwie.
- To się robi tak... - Zaraz mnie oraz Blancę dzieli niecały metr. - Pozwolisz?
- Proszę.
Kładę dłoń na jej wąskiej talii, drugą natomiast przytrzymuję prawe przedramię młodej osobniczki.
- Musisz się pochylić, ugiąć lekko kolana, wsiąść zamach i przeciąć lot piłki.
Chica wykonała zwinny obrót, a wtedy popatrzyliśmy sobie prosto w oczy, nieziemsko ponętnie.
- Nieźle mi szło póki się nie zjawiłeś. - Dziewczyna robi naburmuszoną minę.
- Taki już mój urok. Czego taka młoda, śliczna tenisistka z prowincji szuka w zatłoczonym Madrycie?
- Mówiono ci, że jesteś bardzo agresywnym graczem? - Odpowiada ciemnooka prowokacyjnym pytaniem. Zaskakujące jak szybko przechwytuje piłeczkę.
- A tobie, że masz bardzo zmysłowe usta?
W ułamku sekundy skupiam na nich całą uwagę, tak niewiele brakuje bym zakosztował pocałunku Blanci, przeszkodę stanowiły dosłownie milimetry.
- Skrajnie agresywnym. - Rzuca, odsuwając się ode mnie nagle.
- Naturalna skłonność do rywalizacji. Czy to cię zniechęca?
- Hmm... Muszę się zastanowić. - Stwierdza uroczo Hiszpanka po namyśle.
Kwituję rozbawienie szerokim uśmiechem.
- Tu jesteś! - Sergio wkracza do akcji.
Przywitawszy mnie wpierw, obejmuje swoją małą siostrzyczkę silnym ramieniem, odgradzając nas równocześnie od siebie. Chyba jednak nie ufa mi całkowicie.
- Właśnie chciałem przedstawić was sobie, ale widzę, że już za późno. Zostałem wyręczony. - Spogląda to na mnie, to na Chice.
Wygląda, iż dziewczyna wyczuwa podejrzenia obrońcy, ponieważ szybko zmienia temat:
- Twój przyjaciel próbował rozłożyć mnie na korcie. - Żali się bratu.
- Naprawdę uważaj Cris, Blanca lubi podpuszczać rywali. - El Lobo szczerzy białe zęby. Czyżby złość mu tak prędko minęła?
- Następnym razem będzie czujniejszy. - Przekonuje najmłodsza Ramosówna, a następnie całuje policzek mężczyzny pokryty dwudniowym zarostem. - Do zobaczenia w "Sabroso"
Jej chód jest zmysłowy. Nie potrafię oderwać spojrzenia od tych delikatnie zaokrąglonych, boskich bioder. Cóż - nie tylko ja odprowadzam brunetkę wzrokiem.
- Niezła, co? - Słyszę pytanie, lecz jego sens pojmuję ze spóźnionym zapłonem.
- No...
Niech to szlag! Gryzę się boleśnie w język.
- Łapska przy sobie, zrozumiano?!? - Hiszpan wyskakuje napastliwie, dopada mnie również błyskawicznie.
- Zrozumiano, zrozumiano, po co ta prowokacja? - Usiłuję "strzepnąć" ręce przyjaciela ze swojej koszulki.
- Ty już dobrze wiesz! - odburkuje ponuro obrońca. - Czy na pewno twoje intencje są czyste? Nie pomagasz przypadkiem ochoczo, aby móc bzykać ją na boku?
Czuję niemiły skręt żołądka, gdy orientuję się, że taki układ rzeczywiście by mi odpowiadał. Jestem ostatnim draniem.
- Po cholerę angażujesz mnie w chore akcje, zamierzasz zbliżyć do Blanci, skoro ciągle wylatujesz z podejrzeniami?!
Nie daję niczego po sobie poznać, choć mam sobie wiele do zarzucenia. Niczym ostatni drań obserwuję jak przyjaciela dopadają wyrzuty sumienia.

Z punktu widzenia Blanci:

Zamiast skupiać się na rozmowie towarzyszy, błądziłam myślami po niebezpiecznych obrzeżach, dłubiąc jednocześnie w talerzu. Od piętnastu minut niczego z niego nie skonsumowałam, co więcej – nie wiedziałam nawet jakie danie przede mną spoczywało. Bez przeglądania karty dań, podałam kelnerowi numer, który chwilę wcześniej wybrała Pilar. Zdałam się całkowicie na wyszukany gust przyszłej bratowej.
Jedynie, gdy przemawiał Cristiano przekierowywałam swój wzrok z martwego punktu na… usta mężczyzny. Cholera, moje tak podziwiał, a samego Bóg obdarzył dużo ponętniejszymi. Każde słowo, które wypowiadał brzmiało jak poemat, zapragnęłam by szeptał mi do ucha. Byłam zaskoczona śmiałością Portugalczyka i bez dwóch zdań zauroczona jego flirtem. Jestem prawie pewna, że gdyby nie wkroczył Sergio, doszłoby między nami do pocałunku. Poczułam przypływ podniecenia, kiedy nasze spojrzenia się spotkały, a Cris roztoczył wtedy czarujący uśmiech.
- Słyszałem od twojego brata, że również kochasz samochody. – Zagadnął mnie napastnik. Ich dyskusja zeszła bowiem na tematy czterokołowców.
- O tak, podobają mi się stare, choć wy wolicie wozy z bajerami, ja chciałabym jeździć Astonem Martinem, lub ewentualnie unikatowym Mercedesem Cabrio. – Rzekłam pełnym zapału głosem. Swego czasu często podziwiałam wystawy przedpotopowych aut, nadal zresztą uwielbiam to zajęcie.
- Specjalnie dla ciebie siostrzyczko, zacznę kolekcjonować stare fury, pod warunkiem, że zacznę od Astona DB z pełnym wyposażeniem. – Obiecał obrońca, znając życie wyłącznie, aby się ze mną podroczyć.
- Och, przestańcie zanudzać! – Jęknęła Pilar, którą jak każdą rasową kobietę, pojazdy mechaniczne guzik obchodziły. No dobrze, nie każdą…
Świeżo upieczona mama poczęła rozprawiać o swoim maleństwie oraz wszystkim, co go dotyczyło.

- Nie smakują ci ośmiorniczki? – Spytała dziennikarka, widząc wypełniony po brzegi talerz Blanci.
Siedemnastolatka straciła resztki apetytu, chociaż i tak nie miała go za wiele
- Nie jestem zbytnio głodna. – Odparła. – Pójdę się przewietrzyć.  – To powiedziawszy, szczupła Hiszpanka średniego wzrostu poderwała z krzesła swój zgrabny tyłek.
Nie pytała brata o śmieszne pozwolenie, po prostu wyszła. Nadzwyczaj chłodne, jak na tę porę roku powietrze, owiało jej nagie ramiona. Odziana była jedynie w sportową sukieneczkę. Kroczyła żywo przed siebie, zmierzając ku skrytym za żywopłotem placu. Chciała choć przez chwilę pobyć sama, aby pozbierać myśli i odetchnąć od przenikliwych spojrzeń brata.
Podziwiała okazałą fontannę, zajmującą calutką środkową część malowniczego zakątka, gdy poczuła czyiś dotyk na swojej skórze.  Odwróciła się raptownie, a zaraz odkryła, iż od najbardziej powalającego mężczyzny, jakiego tylko można sobie wyobrazić, dzieli ją wyciągnięcie ręki.
Wdychała zapach perfum Portugalczyka, gdyż on błyskawicznie napełnił nozdrza oraz pobudził zmysły siedemnastolatki. Jej serce znów zabiło z kosmiczną częstotliwością. Cristiano stał nieruchomo, przypominając wręcz posąg. Twarz piłkarza nie zdradzała żadnych emocji – w przeciwieństwie do odzwierciedlających wszystko oczu dziewczyny. Blancą zawładnęło czyste pożądanie.
- Co tu robisz? – Spytała cicho, napawając się odurzającą, męską wonią oraz uświadamiając sobie równocześnie, jak ten mężczyzna na nią działa. – Dlaczego za mną przylazłeś?
- Sergio prosił bym cię przyprowadził. – Odrzekł beznamiętnie piłkarz, formując usta w idealnie pasującego do chłopca na posyłki grymas. Młoda Ramosówna za takiego właśnie go uznała.
- Super. Przekaż mu, że nie mam pięciu lat, więc się nie zgubię. – Warknęła Chica niczym rozjuszona kotka. – Czasem potrzebuję odpocząć od tego człowieka.
Na przepięknym placu pozostali praktycznie sami, nie licząc trójki maluchów rzucający do wody kamyki oraz pilnującej ich, starszej kobiety. Reszta spacerowiczów  postanowiła pewnie zażyć gry w tenisa, o tej porze korty były niemiłosiernie przepełnione.
- Załatwcie to między sobą, nie zamierzam przekazywać ustnych wiadomości. – Cristiano zaczął powoli odczuwać irytację. Uczestnictwo w przekomarzaniach rodzeństwa stanowiło ostatnią rzecz, na jaką miał ochotę. – Chodź.
- Najpierw dotlenię mózg. – Oświadczyła Blanca i znów ruszyła przed siebie. Dogonienie Brunetki nie przysporzyło napastnikowi wiele trudu. -  Czy ta sytuacja nie wydaje ci się co najmniej podejrzana?
- Słucham?
- Gdybym wczoraj przeszła na świat, uznałabym, że mój braciszek zaaranżował podwójną randkę, ale jest inaczej. Tydzień temu kazał mi omijać twoją osobę szerokim łukiem, a teraz… Cóż za zmiana dekoracji, brakuje jeszcze…
- Iriny. – Dokończył lewoskrzydłowy, choć dziewczyna nie to oczywiście miała powiedzeć. – Ponosi cię wyobraźnia, chciał jedynie spełnić marzenie małej siostrzyczki. Podziwiasz mnie, prawda?
- Och, nie schlebiaj sobie. – Ciemnooka dałaby wiele, by móc zetrzeć emanujący samouwielbieniem, uśmieszek przystojnego Portugalczyka. – Mimo wszystko węszę jakiś podstęp i przysięgam go wytropić.
Dwudziestodziewięcioletniemu mężczyźnie zapaliła się czerwona lampka, musiał szybko zmienić temat, żeby nie zostać przypartym do muru.
- O czym myślałaś, kiedy tak patrzyłaś na mnie podczas lunchu? – Tym pytaniem nie tylko planował odwrócić uwagę Blanci, ponieważ również zaspokoić własną ciekawość.
Urodziwą dziewczynę uderzyła fala gorąca. Znacznie bardziej wolałaby TO zademonstrować, niżeli opisywać słowami. Nie brakowało jej bowiem odwagi.
- Sądzę, że nie chciałbyś wiedzieć. – Sprowokowała sporo starszego rozmówce.
Oczy Ronaldo o odcieniu ciemnej czekolady rozbłysły tajemniczym blaskiem.
- Bynajmniej. Wyjaw mi to, proszę.
- Dobrze. – Rzekła wreszcie, podchodząc wolno do piłkarza. – Próbowałam sobie coś wyobrazić…
- A konkretniej?- Południowiec uniósł prawą brew.
Blanca bez skrępowania wspięła się na palce i delikatnie ucałowała kąciki jego ust. Piłkarz – chociaż mocno zaskoczony – momentalnie przejął inicjatywę. Rozchyliła wargi, więc mężczyzna odpowiedział głębokim, ognistym pocałunkiem. Trwali tak złączeni, aż wydało się, że można usłyszeć syk tworzonej przez ich ciała pary. Kiedy próbował wykonać krok w tył, Brunetka przytrzymała go ustami. Nie chciała opuszczać tej pięknej krainy, do której zawędrowała dzięki niemu – pragnęła aby ta chwila trwała wiecznie.
- Twój smak. – Wyszeptała po skończonym uniesieniu.
Pocałunek jest mową miłości… Ich rozmowa była bardzo przyjemna.
________________________________________________________
Wedle Waszych życzeń – długi oraz obfitujący w opisy rozdział J :* Wiemy, że obiecałyśmy opublikować go bez opóźnień,  lecz nam się nie udało… L Niestety obie z Dorotą mamy napięty grafik, tak będzie go połowy czerwca. Pocieszające jest to, że lada moment wakacje i mnóstwo czasu na pisanie! *.* Zależy nam na tym opowiadaniu, dlatego nie mamy najmniejszego zamiaru go zawieszać, przysięgam z ręką na sercu, że trójeczka pojawi się za równiutki tydzień. ;)
Pragniemy również podziękować gorąco za liczne komentarze, są dla nas niczym skarb, liczymy, że będzie ich jeszcze przybywać! :*
Mundial startuje już jutro, więc trzymajmy mocno kciuki za Portugalię! :D