Co za koszmar! Dacie wiarę, że zwykła, szara obywatelka nie może pójść sobie na spacer bez obstawy goryli? Przechadzałam się zaledwie kilka minut, podczas których byłam strzeżona niczym gwiazda Hollywoodu, chociaż nigdy nie wystąpiłam nawet w reklamie. Ależ idiotyzm! Najpierw wyprawa pancernym wozem po zakupy, teraz to, pewnie już nie długo mój kochany braciszek, nim gdziekolwiek wyjdę, zacznie wręczać mi gaz pieprzowy.
Rozumiem, iż jest przewrażliwiony na punkcie swojej rodziny, ale ja (jako jedyna jej członkini) żyję z dala od medialnego szumu. Nazywają mnie "tajemniczą kuzynką" Ramosa, i siłą rzeczy nie mają bladego pojęcia o naszym bliskim pokrewieństwie. Szczerze powiedziawszy, taki stan rzeczy posiada same plusy... Dzięki niemu mogę szwendać się zalana gdzie tylko dusza zapragnie, nie kompromitując równocześnie brata oraz nie występując przy tym na pierwszych stronach szmatławców. Dlatego właśnie wymysły Sergio są moim zdaniem przesadzone.
Napakowani kolesie odprowadzili mnie pod same drzwi. Jakby tego mało, ten z ciemniejszą karnacją, otworzył je jeszcze bezczelnie przede mną! Spiorunowałam go wściekłym spojrzeniem.
- Ja nie księżna Monako. Nie życzę sobie by mi usługiwano.
Kiedy weszłam do środka, zastałam przyszłą bratową przemierzającą niespokojnie salon.
- Wszystko gra? - Spytałam zaniepokojona.
Miała rodzić na dniach a nie oszczędzała się należycie.
- Oczywiście. - Zapewnia chociaż grymas bólu wykrzywił usta kobiety. No nie, kolejne przedwczesne skurcze? - Widzę, że polubiłaś Huana i Marco.
Mowa o moich dwóch, osobistych gorylach.
- Nie mam najmniejszego zamiaru być dla nich miła! - Oświadczyłam wojowniczo.
- Widziałam, albo raczej słyszałam. - Westchnęła Pilar. - Nie bądź zła, Sergio martwi się o ciebie. To nie kontrola, lecz opieka.
Wywróciłam oczami. Już dobrze wiem jakie on ma intencje. Nie chciałam jednak denerwować ciężarnej, więc ucałowałam ją jedynie w policzek. Przy tym stanie nawet najmniejszy stres wywoływał bunt dziecka. Mym świętym obowiązkiem było ochranianie przed nim wybranki brata.
- Nie jestem. Zrozum Pilar, to kochane co dla mnie robi, ale przy tym wszystkim zostałam praktycznie pozbawiona prywatności. - Próbowałam przedstawić swoje racje najdelikatniejszym z możliwych sposobów. - Nie przywykłam, aby ktoś chodził za mną jak cień, czuję się osaczona.
Ok - jednego ochroniarza może zdołałabym zaakceptować. Pod warunkiem, że zachowywałby między nami większą odległość oraz nie towarzyszył mi podczas spacerów z psami. Przenigdy jednak nie wyrażę zgody na dwudziestoczterogodzinną ochronę. Paranoja też musi mieć jakieś granice.
- Każdy potrzebuje odrobiny prywatności, prawda maluszku?
Przyłożyłam dłoń do brzucha Pilar, w którym śmiało mogłaby pomieścić się drużyna narodowa i poczułam niesłychanie mocne kopnięcie. Wiadomo kim mój bratanek zostanie, gdy podrośnie. ;)
- Wow! Naszemu najmłodszemu piłkarzowi śpieszno na świat. Strasznie się niecierpliwi!
- Oj nie zapeszaj, termin dopiero za tydzień. Obiecałam położnej donosić go, ale najchętniej wywołałabym poród tu i teraz. - Wyjawiła dziennikarka. - Ałaaa!!!!
Kolejny skurcz wygiął jej ciało w łuk. Przytrzymałam drobną kobietę, gdyż była bliska omdlenia. Oddychała coraz głębiej, krople potu pokryły czoło Pilar. Spytałam czy to aby na pewno nie już, a ona z wielkim wysiłkiem zaprzeczyła ruchem głowy.
- No dobrze, skoro nie chcesz na porodówkę marsz do wanny!
Ciepłe kąpiele rozluźniają skurcze. Naszymi wspólnymi siłami panna Rubio pokonała schody, następnie doczłapała się do łazienki. Napełniłam wannę, wlałam aromatyczne olejki i wreszcie pomogłam przyszłej mamie zdjąć garderobę.
- Nie wiem jak mam ci dziękować... - Spojrzenie prezenterki wyrażało dozgonną wdzięczność.
- Och przestań! Zrobiłabyś dla mnie dużo więcej.
Uwielbiam Pilar i chociaż dzieli nas mnóstwo lat różnicy, jesteśmy niczym siostry. Wątpię by po ziemi stąpała druga równie empatyczna oraz serdeczna osoba, darzę ją ogromnym zaufaniem. Twierdzę również, iż Sergio nie mógł lepiej trafić a wiek w ich przypadku nie ma większego znaczenia. Jego poprzednie kobiety nie dorównywały Pilar pod żadnym względem. Kiedy obwieścił mi, że zostanie ojcem wprost skakałam z radości. Potomka urodzi pomocnikowi ktoś, kto będzie kochał go do końca swoich dni - jestem tego pewna!
Poczułam wibracje telefonu oznaczające połączenie. Dzwoniła Marisol - moja najdroższa przyjaciółka od zawsze.
- Zostawiam cię samą, w razie czego krzycz, będę tuż obok.
Odebrałam za drzwiami.
- Halo? Blanca?! Właśnie czytam twój e-mail i własnym oczom nie wierzę! - Usłyszałam urocze szczebiotanie świeżo upieczonej zawodniczki Realu Madryt.
- Poważnie aż tak cię zszokowałam? - Pytam odchodząc kilka kroków dalej. Wolę aby Pilar nie usłyszała tej rozmowy, mogłaby wziąć mnie za naiwną gówniarę.
- Baa! Nie co dzień dowiaduję się, że osoba, którą znam całe życie wpada w oko samemu CRISTIANO RONALDO!!! - Pisk Mari na bank pobił rekord głośności. - Takie rzeczy mają miejsce tylko w filmach!
Choć przewidziałam reakcje przyjaciółki relacjonując jej w wiadomości pierwszy dzień u brata, szok studentki uznałam za nadmierny. Końcem końców wiedziała, że poznam kumpli Sergio, czyli przede wszystkim równie sławnych sportowców oraz, że wśród nich będzie idol nas obu - portugalski napastnik.
Pamiętam doskonale jak grając w żeńskim składzie klubu piłkarskiego Sevilli, marzyłyśmy by móc kiedyś poznać najlepszego piłkarza świata. Nie szalałyśmy za nim, podziwiałyśmy jedynie imponujące umiejętności mężczyzny. Sergio przysyłał nam autografy przyjaciela, ale nic poza tym. Powód był prosty - Cristiano nie wiedział nawet o istnieniu drugiej siostry obrońcy, który nie chciał, żeby ta tajemnica ujrzała światło dzienne. JA stanowiłam tajemnicę. Mari natomiast miała sporo szczęścia, jako pomocniczka kobiecego "dream team'u" Królewskich, co dzień widywała piłkarza z numerem siedem.
- A co, jestem tak brzydka, że nie ma opcji bym się komuś spodobała? - Podchwyciłam ze śmiechem.
- Oszalałaś, nie to miałam na myśli. Kochana, całe Camos cię podziwia, przecież dostałaś propozycje pracy modelki w Sevilli! Ta agencja...
- Przyjęłaby mnie, gdybym nie była karłem. - Dodałam cierpko. - Zawsze mi czegoś brakowało, słodko kłamiesz, ale już dawno przestałam się oszukiwać.
Myślicie pewnie, iż moja samoocena jest strasznie zaniżona, albo że faktycznie przypominam paszczura. Nie no, nic z tych rzeczy, mam ukształtowane poczucie własnej wartości, patrząc w lustro widzę niczego sobie dziewczynę. Potrafię umiejętnie wyeksponować swoje walory, więc powszechnie uważają mnie za bardzo atrakcyjną. Niestety, zawsze porównywałam się z innymi. Będąc dzieckiem bliżej było mi do brzydkiego kaczątka niżeli okazałego łabędzia... Lekka nadwaga, krzywy zgryz, wieczna wysypka - nic dziwnego, że popadłam w kompleksy.
Dopiero kiedy zaczęłam dorastać, piękniałam stopniowo. Jednak nawet mimo znacznej poprawy, "rozterki małej Blanci" czasem powracały. Zwłaszcza wtedy, gdy stawałam do urodowej rywalizacji. Agencja, wspomniana przez Mari odrzuciła moją kandydaturę tylko dlatego, że zamiast stu siedemdziesięciu centymetrów, liczę jakieś marne sto sześćdziesiąt siedem. To mocno mnie zdołowało, zawsze marzyłam bowiem o pracy top modelki oraz stąpaniu po mediolańskich wybiegach.
- A ty znowu swoje? W kosza ogrywasz największe dryblaski, nie jedna zazdrości ci ślicznej buźki i filigranowości. Obudź się wreszcie kobieto! Ok, ta rozmowa dotyczy innej kwestii, więc żeby było jasne - moje zdziwienie nie jest wynikiem niedowiarstwa! Gdybym była facetem również bym na ciebie poleciała, zdumiewa mnie jedynie sposób w jaki do tego doszło. Dobrze rozumiem, zobaczył cię i BUM?!
Wzdycham głośno. Niepotrzebnie pisałam jej te bzdury. Bo kto właściwie powiedział, że (cytuję własne słowa) "Cristiano się na mnie gapił". Pewnie to nonsens, który sobie uroiłam. Ale to zabójcze spojrzenie... Nogi w jednej chwili się pode mną ugięły, serce zaczęło bić szaleńczym rytmem, poczułam nawet lekki zawrót głowy. Czy ten błysk oczu przystojnego mężczyzny mógł skrywać pożądanie??? (kiedy to piszę moje ciało przeszywa przyjemny dreszcz). Nie, wykluczone. Zresztą nawet gdyby coś tam skrywało, o niczym by jeszcze nie świadczyło.
- Chyba wyolbrzymiłam całą sprawę. Zwyczajnie ciekawiło go, skąd u mnie i Sergio podobieństwo. Próbował rozwikłać łamigłówkę, zapatrzył się bez żadnych podtekstów, a ja ekscytuję się jak ostatnia kretynka.
Tą ekscytację zauważył również mój brat. On ma szósty zmysł - słowo daję! Zastał mnie przedwczoraj całkowicie zamyśloną, więc spytał o co chodzi. Niepotrzebnie wspomniałam o sobotnim przyjęciu, przez to "przypadkiem" wymsknęło mi się imię Cristiano. Przeczulony brat omiótł moją postać jednym z tych spojrzeń pod tytułem "zapomnij mała", następnie rzucił: "Tylko nie wzdychaj do niego przypadkiem". Wkurzona od parsknęłam: "Bo co?", odpowiedź obrońcy wyglądała następująco: "Po pierwsze siostrzyczko, bo ja tak powiedziałem. Po drugie, Ronaldo jest dla ciebie za stary i ma narzeczoną. A po trzecie to skończony dupek."
Bez komentarza. Czyżby na pewno mówił o swoim przyjacielu? Pękałam ze śmiechu chociaż wiedziałam, że lepiej go w tej kwestii nie prowokować. Sergio normalnie świruje, gdy jak on twierdzi? "kolejny dupek usiłuje mnie zbajerować"! Nie zawsze przeszkodę stanowił wiek... Raz zastraszył mojego rówieśnika, z którym się spotykałam. Był nim pewien Enrique, typowy sk8er. Najpierw zabronił mi go widywać (niedorzeczne, wiem), później wyzwał biedaka od narkomanów i żuli, a wreszcie zagroził, że jeżeli ktoś jeszcze doniesie mu o naszych spotkaniach, porachuje chłopakowi wszystkie zęby. Mogłabym opisać wam dwadzieścia podobnych przykładów, ale nie mam do tego cierpliwości.
Znając życie, uprzedził już za w czasu Crisa, iż prawdopodobnie się w nim podkochuję i przestrzegł, żeby dla własnego dobra to olewał. Porażka.
- Ej, przecież nie możesz tego wiedzieć. - Odparła Marisol. - Powinnaś sama się przekonać, moim zdaniem jest zupełnie inaczej. Takie spojrzenia wysyłają przeważnie trafieni kolesie.
- Trafieni, czym niby? - Zdumiałam się.
- Strzałą amora oczywiście! - Pisnęła radośnie rok starsza ode mnie przyjaciółka.
Marisol Hernandez należy do grona tych zaradnych młodych osób, co realizują swoje marzenia krok po kroku. Mając osiem lat zapragnęła gry w podstawowym składzie żeńskiej sekcji Realu Madryt. Ciężko pracowała, by móc tu teraz mieszkać i pracować z najlepszym piłkarskim sztabem. Część pieniędzy na wyjazd do stolicy otrzymała od rodziców, lecz sporą kwotę musiała sama uzbierać. Jestem pod ogromnym wrażeniem jej determinacji. Mi osobiście, trudno byłoby ciągle sobie czegoś odmawiać oraz zamiast imprezowaniu, poświęcać czas poszukiwaniom dorywczej pracy.
Przyjechała do Madrytu niedługo przed moją przeprowadzką. Obiecałam przyjaciółce częste spotkania, przypuszczałam bowiem, że prócz doglądania bratanka, zakupów i wieczornych imprez, nie będę mieć tu za wiele do roboty. No tak – dopóki kochany Sergio nie obwieścił arcy poważnie, iż wysyła mnie do prywatnej szkoły… Nie wyobrażał sobie bym mogła zakończyć swoją edukacje w pierwszej klasie liceum. Cóż – i tak wynajdę jakiś sposób na wymykanie się spod jego kontroli.
- Myślisz, że to będzie proste zadanie? Najpierw musiałabym go lepiej poznać. – Westchnęłam głosem pełnym rozrzewnienia. – Mój poroniony braciszek na bank mi tego nie ułatwi.
Nie usłyszałam już odpowiedzi Marisol, bo dokładnie wtedy rozległ się przeraźliwy krzyk dobiegający z łazienki. W przerażeniu upuściłam telefon i dwoma susami dobiegłam do Pilar.
Kobieta jedną ręką gładziła nerwowo brzuch, drugą zaś trzyma się kurczowo ściany. Potworne cierpienie odmalowało na jej twarzy budzący współczucie grymas.
- Blanca, ja chyba rodzę…
Śmiało stwierdzam, że obecność przy porodzie może odcisnąć traumę na psychice wrażliwszych osób. Starałam się jakoś trzymać, choć obie z Pilar przeżywałyśmy chwile grozy. Tuż po przyjeździe do kliniki, telewizyjnej dziennikarce odeszły wody, została szybko przetransportowana na wynajętą salę porodową, gdzie zaraz zleciał się tłum pielęgniarek oraz dwójka lekarzy, którzy ją przebadali i podpięli przeróżne kabelki. Chciano również zaaplikować rodzącej niegroźne środki rozkurczowe, ale ta obwieściła odważnie, że przetrzyma największy ból bez odurzaczy.
Poród zupełnie poprzewracał mojej przyszłej bratowej w głowie. Nie tylko odmówiła przyjęcia zastrzyku, bo również poprosiła mnie, bym powstrzymała się z wezwaniem Sergio! Istny obłęd, dosłownie wczoraj ustalili, iż będzie przy niej od początku do końca. On mnie zabije!
- Nie wygłupiaj się, przecież chcesz by tu był.
Ja o wiele bardziej tego chciałam. Nie wiedziałam jak miałabym wytrzymać kilka godzin pośród krzyku, chaosu… Poza tym na widok krwi dostawałam mdłości.
- Wiesz dobrze ile znaczy dla niego to spotkanie, nie mogę pozwolić aby rzucił wszystko i leciał do mnie na skręcenie karku. Poród potrwa blisko pół doby, poinformujesz brata, kiedy mecz dobiegnie końca.
Pilar wyjęła mi z dłoni telefon. Nie byłam tym zachwycona. Sergio Romos nie stanowi jedynego obrońcy Królewskich, Carlo wpuściłby zamiennika, aż tak bardzo nie ucierpieliby na jego nieobecności.
- Ty i dziecko jesteście dla mojego brata najważniejsi. Jeżeli myślisz…
- Wiem to doskonale. – Przerwała mi trzydziestosześcioletnia kobieta. – Przyrzekam, że zdąży przybyć nim mały zapłacze.
Daję za wygraną. Następne godziny są pełne nerwowości, na przemian mocniejsze i słabsze skurcze targają Pilar, nawet mnie przyprawiały o zawroty głowy. Nie mogłam znieść widoku cierpienia kobiety bliskiej memu sercu. Dlaczego to nie mogło trwać krócej?
Choć wody już dawno jej odeszły, prezenterka nie chciała zacząć przeć. Oświadczyła hardo lekarzom, że zaczeka na położną prowadzącą jej ciążę, która w tym czasie odbierała inny poród. Chyba każdego wtedy, zachowanie upartej Rubio doprowadziłoby do szału. Na szczęście niejaka Angelica Benitez przybyła w błyskawicznym tempie.
- Komu tak śpieszy się na świat? – Spytała z uśmiechem, sprawdzając dokładnie rozwarcie. – Idealne. – Stwierdza chwilę później i od razu przystępuje do akcji.
To dopiero była jazda. Za nic nie potrafiłam znaleźć sobie miejsca. Ciągłe: „przyj, przyj, przyj!” oraz następujące po nich, rozrywające uszy krzyki powodowały, że trzęsłam się cała w środku. Pilar poprosiła abym sfilmowała część porodu. Krótki moment wychodziło mi trzymanie stabilnie kamery, ale kiedy Angelica wspomniała coś o komplikacjach, moje górne kończyny jeszcze mocniej zadygotały.
Zaczęłam krążyć po sali, nie rozładowałam tym paniki, a tylko zdenerwowałam pielęgniarki. Oddziałowa zagroziła, że jeżeli zaraz się nie uspokoję, wyprosi mnie stamtąd. Usiadłam więc obok łóżka, podałam dłoń Pilar, a ona zmiażdżyła ją tytanowym uściskiem.
Naprawdę próbowałam znosić wszystko dzielnie! Czułam jednak coraz mocniej, iż to ponad moje siły. Wyobrażacie sobie jaka radość mnie ogarnęła, gdy Sergio pierwszy zadzwonił?!
Odebrałam momentalnie. Rodząca nie marnowała energii na protesty, więc postanowiłam powiadomić go co właśnie miało miejsce…
- Blanca? Nie wiesz może dlaczego Pilar nie odbiera telefonu? – Obrońca miał mocno zdyszany głos.
- Jest bardzo zajęta. – Odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Czym?
- Wydawaniem na świat waszego syna!
- Co takiego?!?
- Mam ci to przesylabować? Twoja ukochana RO-DZI! Już od paru godzin. Przyjeżdżaj natychmiast, bo nie wytrzymuję!
- Niemożliwe, termin rozwiązania jest dopiero za tydzień!
- Sugerujesz, że kłamię?
Zirytowana włączyłam głośno mówiący, a wrzask Pilar najlepiej potwierdził moje słowa. Piłkarz rozłączył się.
Sama nie wiem jakim cudem przetrwałam kolejną fazę porodu. Nawet gdyby Sergio wsiadł do najszybszego odrzutowca, nie zdołałby przylecieć z Valencii w pięć minut. Przestałam czuć palce miażdżonej dłoni, a widok krwi powodował, iż zawartość żołądka podchodziła mi do gardła. Przekrzywiłam twarz, co zauważyła jedna z pielęgniarek i podała mi sterylny, papierowy woreczek.
Trwała końcówka porodu. Spoglądnęłam na zalaną potem i łzami, czerwoną twarz Pilar. Emanowała kobiecą siłą, wszakże nie bez przyczyny to my rodzimy dzieci.
- Już prawie, nie przestawaj przeć!
Dziennikarka bynajmniej w tym nie ustawała, wręcz przeciwnie - miałam wrażenie, że mimo ogromnego zmęczenia prze jeszcze mocniej. Wtem dostrzegłam główkę małej istotki.
- Dobrze, dobrze, ostatni raz! - Instruowała nadal położna.
- Wpuście mnie, moja dziewczyna rodzi! - Męski krzyk rozległ się w calutkiej sali porodowej.
Do środka wpadł nie kto inny, jak rozgorączkowany Sergio. Miał na sobie strój piłkarski, można było pomyśleć, że wbiegł tu prosto z boiska. Pielęgniarki nie wierzyły własnym oczom, jedynie Pilar oraz Angelica zignorowały go zupełnie. Prezenterka zebrała resztki sił, które jej pozostały i wydała nimi na świat swe pierwsze dziecko. Usłyszeliśmy zaraz krzyk noworodka.
- Chce pan odciąć pępowinę? - Spytała mojego brata jakaś młoda pielęgniarka.
Mężczyznę ogarnął tak wielki szok, iż zdołał jedynie kiwnąć głową. We mnie natomiast, zwyciężył odruch wymiotny. Uwierzycie, że podczas tego pięknego momentu, najzwyczajniej puściłam pawia?
Prędko rozpoczęły się standardowe rytuały. Oddziałowa zabrała Pilar dziecko, by je zważyć, przebadać... Zwolniłam miejsce dla Sergio przy boku świeżo upieczonej matki.
- Moje gratulacje. - Wyściskałam przepełnionego radością braciszka.
- Przepraszam... - Szepnął oniemiały.
- Nie masz za co. Zostawię was samych.
Niech nacieszą się sobą oraz swoim małym szczęściem. pocałowałam policzek uśmiechniętej mimo łez Pilar, po czy wyszłam.
Długowłosa brunetka zastygła w zaskoczeniu, gdy korytarzu kliniki zderzyła się z Cristiano Ronaldo. Obawa, że przystojny mężczyzna widział jak wymiotowała nie dawała dziewczynie spokoju, wywołała również rumieńce na jej policzkach.
- I jak? - Zagaił Portugalczyk, przerywając tym samym niezręczną ciszę.
- Na szczęście wszystko dobrze. Wystąpiły drobne komplikacje, ale Angelica, znaczy położna, świetnie sobie z nimi poradziła.
Chciała zapytać co on tu robi, oczywistością jednak było, iż obrońca przytargał go ze sobą.
- A ty jak się czujesz?
- Jak zmęczona aczkolwiek prze szczęśliwa ciocia. Miałam długi dzień.
- O tak, to z pewnością, musisz odpocząć. - piłkarz posłał rozmówczyni czarujący uśmiech.
Właściwie przez cały czas patrzyli na siebie wymownie. Blanca pierwsza spuściła wzrok, a następnie usiadła. Jeszcze rankiem tego samego dnia nie przypuszczała nawet, że bardzo szybko będą mogli zamienić ze sobą parę zdań, bez obaw przed ingerencją Sergio.
Napastnik poszedł w ślady za siedemnastolatką. Rozmawiali dość swobodnie, Cris zrelacjonował siostrze przyjaciela z jaką paniką hiszpański obrońca błagał trenera, by ten pozwolił mu opuścić połowę spotkania.
- Ja dzisiaj pauzuję, więc nic mi nie stało na przeszkodzie. - wyjaśnił rozbawiony mężczyzna.
Chwilę później żartowali równie lekko z wszystkiego, co ślina im na języki przyniosła, odkrywając równocześnie, że łączy ich podobne poczucie humoru. Aż w końcu Portugalczyk począł wspominać narodziny swojego syna. Młoda Hiszpanka, zachwycona wzruszeniem, odmalowanym w oczach zawodnika Królewskich, słuchała go uważnie.
- Poznajcie Sergio Juniora! - konwersację tą przerwał poruszony Ramos, tulący czule noworodka.
Obojga urzekł widok ojca i pierworodnego syna.
------------------------------------
I jak podoba się Wam jedyneczka? :) Według mnie jest taka sobie, zbyt wiele opisów, musimy przyśpieszyć akcję. :D
Przepraszamy za małe opóźnienie, ale miałyśmy nawał zajęć... Teraz już troszkę lepiej stoimy z czasem, więc odrabiamy pisanie, czytanie i komentowanie Waszych opowiadań. :*
Nie spodziewałyśmy się tylu miłych odpowiedzi, jesteśmy w pozytywnym szoku i jeszcze raz gorąco dziękujemy za wszystkie komentarze! :)
Piszcie je nadal, bardzo cieszą nas ślady po czytelnikach! ;)
Taa... Ona zwymiotowała, a ja nawet się tym nie przejęłam, bo... płakałam. Tak dobrze napisałyście o wszystkim, że jak pielęgniarka zapytała się na temat odcięcia pępowiny, ja musiałam przerwać czytanie i zaczekać, aż łzy przestaną się lać ;p
OdpowiedzUsuńSuper, ekstra! Podobne poczucie humoru, powiadacie? :) Ogólnie bardzo podoba mi się to opowiadanie. I nie ma za dużo opisów-jest wręcz idealnie! Na prawdę. Tak, czy siak szybko się czyta, choć rozdziały są w miarę długie. I to także pozytywna ocena, bo krótkie za szybko się kończą i nie jestem wtedy za bardzo ''nażarta'' rozdziałem. Tak, czy siak chcę jeszcze więcej, więc mam nadzieję, że niedługo coś dodacie. I na prawdę, świetna robota, dziewczyny.
Co do błędów:
,,Przyjechała d Madrytu" - literkę zjadłaś :)
,,Tą ekscytację" - ,,TĘ ekscytację"
Przy nazwisku tej Angelicy masz inną czcionkę - powinnaś zmienić, bo nawet nazwiska w prawdzie nie widać :)
I akurat teraz zauważyłam błędy w dialogu:
Gdy piszesz kontynuację mowy słowami tj. ''powiedział'', ''oznajmił'' itp. nie dodajesz wcześniej kropki, czyli:
- Coś ty - zaprzeczył natychmiast.
Dopiero kropkę po ''ty'' wstawiasz, gdy mówisz o innej czynności, tj. Wstał, czy się podrapał. Wtedy także piszemy z dużej litery, czyli:
- Coś ty. - Palnął się w czoło i pokręcił głową.
_
Przepraszam, jeśli przeszkadza Wam, że wyznaczam błędy, ale niestety jestem z takiego gatunku osób, które lubią pomagać w pisaniu.
Ale wracając do tematu... REWELACJA! Opisy wszystkie są dobre, żadnych zbędnych. Jest śmiech, jest płacz(jak w przypadku mnie) oraz zdziwienie, bo nie przypuszczałam, że Cris będzie w klinice, choć teraz mogłabym się domyślić :P
No, ale cóż...
Życzę Wam wielkiej weny i nie mogę się doczekać następnego rozdziału.
Ps. Miałabym prośbę: Czy dawałybyście mi znać na temat kolejnych rozdziałów? Z góry dziękuję.
Pozdrawiam
Aleksji
stanzaczytany@gmail.com
http://facebook.com/StanZaczytany
Dziękujemy za szczerą opinię, z miłą chęcią damy znać. ;)
UsuńCo do błędów - nie mamy nic przeciwko, cieszymy się również, że chcesz nam pomóc. Gdy pisze się szybko, łatwo przegapić kropki lub przecinki...
Zaraz skoryguję niedociągnięcia. :)
Pozdrawiamy gorąco! :*
Cieszę się, ze Sergio zdążył na tę porodówkę i Cristiano razem z nim:) Osobiście uważam, że z tą ochroną przegina troszeczkę, dałby siostrze trochę luzu, :D
OdpowiedzUsuńHahahaha, genialne jak zawsze kochane! :*
OdpowiedzUsuńNie wiem czemu, ale cholernie nie lubię Pilar, Nie lubiłam, nie lubię i nie polubię. Tak po prostu. Ale za to bardzo polubiłam Blancę :) Chciałabym widzieć, jak Ramos wpada na salę, umorusany trawą w białym stroju :D
OdpowiedzUsuńAwwww... Mam słabość do Cristiano i jego synka :) On jest takim dobrym ojcem <3 Sergito pewnie też będzie.
Czekam na następny rozdział! ;)
Super opowiadanie! Podoba mi się ta różnica wieku pomiędzy Blancą a Cristiano, pomimo, że może budzić kontrowersje :) No i plus za to, że wystepuje również Sergio. Uwielbiam ich obu i jestem ciekawa jak się to wszystko ułoży. Z tego co widzę to Blanca jest nieźle zakręcona i mogę liczyć na ciekawe odcinki ^^
OdpowiedzUsuńP.S. Jakie to słodkie, że piłkarze nazywają swoje pociechy swoimi imionami :P Brawo za inwencję haha (joke :D)
Przy okazji zapraszam do mnie :)
http://obsesja-doskonalosci.blog.pl/
Jedyneczka super!! I oczywiście gratulacje dla nowych rodziców .
OdpowiedzUsuńNie dodałam komentarza? Jak to możliwe...
OdpowiedzUsuńNo nic... Zdawało mi się, że zabrałam głos, ale może mi się tylko zdawało. ^.^
Blanca to urocza dziewczyna, w dodatku z pięknym imieniem, jednym z moich ulubionych. :)
Czuję, że relacje pomiędzy Blancą a Cristiano będą mocno hmmm... Kontrowersyjne i nieco więcej, niż koleżeńskie. Ale cieszy mnie to, bo lubię takie historie.
Wspólna twórczość bardzo Wam służy, obie piszecie fajnie i wciągająco i jak widać- razem nie jest wcale gorzej. ;)
Pozdrawiam!
Zacznę od komentarza waszego komentarza pod rozdziałem. Opisów broń boże nie jest za dużo! Takie opowiadania bardzo miło się czyta. Zdecydowanie lepiej niż takie, które składają się prawie tylko z dialogów. Także wg mnie nie powinnyście tego zmieniać :)
OdpowiedzUsuńRozdział był cudowny. Poród to zawsze cud, ale jak jest tak cudnie opisany, to jest jeszcze bardziej cudowny :)
Cieszę się, że w końcu Blanca i Cris mogli spokojnie porozmawiać, bez inwigilowania przez nadopiekuńczego Ramosa.
No ciekawe jak tam dalej będzie się działo :) Piszcie szybko
Zapraszam na 14:
http://mogles-miec-wszystko.blog.pl/2014/06/01/rozdzial-14/
Zapraszam na informację na por-mil-anos-mas.blogspot.com
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Jejku, jejku, jejku... ile się wydarzyło! Poród, pierwsza rozmowa nowych zakochanych ( może za bardzo wybiegam w przyszłość, ale marzyć warto :D ), do tego wiemy już, że nie tylko Cristiano kogoś tu polubił... Cudowne! Pilar bardzo dzielnie wytrzymała do przyjazdu ojca dziecka i do tego jego heroiczne odcięcie pępowiny. Hah, dobrze, że nie padł tam trupem, co pewne ja zrobiłabym na jego miejscu. A Cristiano oczywiście jest słodki, jak zawsze zresztą. Byłaby z nich fajna para. Kontrowersyjna, ale na czy tak bardzo? Daliby radę, a raczej dadzą (mam nadzieję :D) Opisów z kolei jest w sam raz. Same dialogi dziwnie się czyta, trudno wczuć się w klimat opowiadania. Nic więc nie zmieniajcie ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na więcej!
Kochane, przepraszam Was bardzo, że dopiero zajrzałam na tego bloga. Oczywiście nadrobiłam wszystkie zaległości :)
OdpowiedzUsuńCo do prologu to rozśmieszyło mnie to surowe zachowanie Sergio. Oj, chyba główna bohaterka będzie miała ciekawie z braciszkiem... A Cris jak od razy wpatrzył się w siostrę przyjaciela, no no! Niech tylko Irina to zauważy, oberwie się Portugalczykowi ;D
A w tym rozdziale dosłownie rozwaliłyście mnie tymi ochroniarzami! Ten Ramos już kompletnie pogłupiał ;D No i w końcu urodził się mały Sergio :)) Trzeba przyznać, że Pilar była bardzo dzielna! A Blanca? No cóż, powiedzmy, że każdy reaguje inaczej, hahah!
Byłabym wdzięczna gdybyście informowały mnie o nowych rozdziałach ;* I oczywiście dodaję tego bloga do czytanych, bo zapowiada się świetnie!
Przy okazji zapraszam do mnie na nowy rozdział :)
http://la-sombra-del-vientoo.blogspot.com/
http://siete-jugadores.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńRozdział 18, zapraszam :D
Dokładnie opisane jak to wyglądało, może odrobinkę za dokłądnie jak dla mnie, ale to chyba kwestia gustu ;] Co nie zmienia faktu, że rodział mi się podoba !
OdpowiedzUsuńTymczasem zapraszam na nowy rozdział :
http://fellintoyoureyes.blog.onet.pl/
http://beka-z-fanatyczek.blogspot.com/2014/06/ronaldo-to-pedakowaty-lalus-ktory-nie.html
OdpowiedzUsuńZachęcamy do dyskusji i pozdrawiamy ;)
Jedna źle podjęta decyzja z młodości ciągnie się za Andreą przez całe życie. Nie mogąc dłużej żyć w ciągłym strach przed narzeczonym, wreszcie postanowiła uciec. Bezpieczną przystań znajduję w ojczystym kraju u swojego brata - obrońcy sławnej na cały świat F.C Barcelony. Dziewczyna jednak nie ma zbyt wiele środków dla życia. Pomocną dłoń wyciąga do niej szkolna miłość.
OdpowiedzUsuńZapraszam na moje opowiadanie o Sergio Ramosie http://prometido-prestado.blogspot.com ;)
49 year old Associate Professor Eleen Laver, hailing from Mount Albert enjoys watching movies like Mystery of the 13th Guest and Knapping. Took a trip to Catalan Romanesque Churches of the Vall de BoíFortresses and Group of Monuments and drives a Diablo. kliknij odniesienie
OdpowiedzUsuń